niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 3

Lidzbark Warmiński, Polska

Wstawiłam pasek z muzyką, jeżeli niektórzy wolą tak czytać. Ja osobiście nie potrafię, choć sprawdzając Przebudzoną, zawsze puszczam One Republic "Love Runs Out".
Miłego czytania!
Blueberry




Wysiadłam z samochodu Viv, mocno trzaskając drzwiami. Spojrzałam przepraszająco na koleżankę, ale ta machnęła tylko ręką. Po chwili usłyszałam podobny trzask.
   - Sorry, znowu się zapomniałam – Susi posłała takie same spojrzenie. Zachciało mi się śmiać, ale zajęłam się oglądaniem centrum handlowego.
   Sam budynek nie był wielki, choć wyglądał na ciasny. W kilku miejscach można było się zastanawiać czy zaraz runie przez odpadający tynk. Przed wejściem wisiał szyld z napisem SHOP LAND, ale kilka liter się nie świeciło, więc z daleka wyglądało to raczej na HOP AD.
   Od wczoraj próbowałam uciec od wypadu na zakupy, ale koleżanki były nieugięte. Nawet Harry zaczął mnie namawiać, choć sam się nie wybierał. W końcu Susi mnie przekonała, mówiąc, że znajdę tu też księgarnię. Tak. Wypad do księgarni był mi zdecydowanie potrzebny. Potrzebowałam nowej książki i chciałam też znaleźć coś o miasteczku Pahrump. I tym właśnie sposobem dziś po lekcjach wpakowałam się do samochodu Viv i ruszyłyśmy w ponad godzinną podróż do Enterprise. Stąd wystarczyło już tylko pół godziny, aby dostać się do Las Vegas. Jeszcze nigdy tam nie byłam, ale nie ciągnęło mnie jak niektórych ze szkoły.
   Dziewczyny trajkotały radośnie, więc westchnęłam i włączyłam się do rozmowy. Akurat wybierały chłopaków, z którymi chciałyby pójść na bal zimowy.
   - Ben jest niezły – stwierdziła Toe. – Ciacho i do tego jeszcze gra w drużynie kosza.
  - To prawda. Chętnie bym go schrupała – dodała Susi. – Choć na moim pierwszym miejscu i tak jest Traven.
   - Ej! Tego w ogóle nie brałam pod uwagę, mówiąc o Benie. Ale Ree i tak nikogo nie zaprosi, niestety. No chyba, że Cori.
   - Haha… ha – wydobyłam z siebie udawany śmiech. – I co jeszcze, Toe, co?
   - Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? – wtrąciła się Viv z nienagannym uśmieszkiem. – W każdym razie nie powiesz, że ci się nie podoba, co?
   Może i jest cudem świata, ale żeby mi się podobał, pomyślałam. No racja! Komu on się nie mógł podobać! Gdy wchodził do sali od razu wszystkie dziewczyny kierowały na niego wzrok, a nawet kilku chłopaków. Bywa, skwitowałam.
   - Nie musi być w typie każdego – odparłam.
   - Cori? Wiesz, że gdy kłamiesz robią ci się czerwone policzki? – zaśmiała się Susi. – Aktualnie są co najmniej w kolorze buraków.
   Cholera!
   - Albo grejpfruta! O boże! Chodźcie! Uwielbiam ten sklep. Mają tu wszystko – Toe pociągnęła nas do najbliższego sklepu i od razu doskoczyła do półek.
   Susi i Toe wiedziały od razu, czego szukać. Czegoś obcisłego, ciemnego, ewentualnie czerwonego. Mimo, iż wcześniej nie przyjaźniły się bardzo, od wczoraj złapały ze sobą ogromną więź. Choć i tak była ona niczym w porównaniu do czegoś wytworzonego pomiędzy Susi i Viv.
   W każdym razie teraz dziewczyny we dwie skakały od półki do półki, szukając obcisłych sukienek. Vivian za to rozglądała się z dala, aż w końcu ruszyła w kierunku półki. Po sekundzie wróciła, trzymając kolorową sukienkę z dekoltem w kształcie serka. Spojrzała na mnie i pociągnęła w głąb sklepu. Nie sądziłam, że uda się znaleźć coś odpowiadającego mi, ale pozwoliłam jej skakać dookoła mnie.
   A jednak. Po chwili stałam przed przymierzalnią z trzema sukienkami i parą beżowych szpilek. Viv powiedziała, że będą pasowały do każdej, a inaczej nie wypada przymierzać bez odpowiednich butów. Spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami, ale grzecznie je wzięłam i ustawiłam się w kolejce.
   Teraz czekałam na swoją kolej, patrząc nie ufnie na to co mam w ręku. Zdecydowanie najbardziej przerażające były szpilki, choć jedna z sukienek też nie wyglądała zachęcająco. Miała olbrzymi dekolt i prawdopodobnie kończyła się przed połowem uda. Tak… Już postanowiłam, że ominę ją bez mierzenia.
   W końcu weszłam do przymierzalni i włożyłam pierwszą sukienkę. Była cała beżowa z gołymi plecami i sporym dekoltem. Nie czułam się w niej komfortowo, więc krzyknęłam dziewczynom, że ta na pewno nie. Przymierzyłam drugą. Moja nadzieja była tylko w niej. Była cała czarna z rozkloszowanym dołem i dekoltem w kształcie rogalika. Odwróciłam się w stronę lustra i spojrzałam na siebie. Musiałam przyznać, że Viv miała świetne wyczucie stylu. Sukienka idealnie opinała moje ciało i delikatnie powiększała dekolt. Odwróciłam się do lustra i zerknęłam na tył. Nieźle.
   - Powinnaś iść w rozpuszczonych włosach – powiedziała Viv, pojawiając się przy mnie.
   Zawołała dziewczyny.
   - Zarąbiście wyglądasz – stwierdziła Susi.
   - Teraz na pewno poderwiesz Travena – zaśmiała się Toe. Poczułam jak policzki mi zapiekły. – I nie zaprzeczaj nawet, że nie chcesz. A teraz spójrzcie na mnie.
   Dziewczyna miała na sobie krótką, granatową sukienkę przed połowę uda i wysokie szpilki.
   - Odważnie – stwierdziłam zgodnie z prawdą. Sama nie odważyłabym się czegoś takiego założyć.
   - I seksownie – zauważyła Viv. – Ale upnij włosy. Masz długą szyję, więc ją pokazuj.
   - Tak. Myślałam o koku na czubku głowy, ale jeszcze zobaczymy. Wybrałyście już?
   We trzy równocześnie skinęłyśmy głowami i poszłyśmy zapłacić. Dziewczyny chciały wstąpić do perfumerii, więc ja szybko skoczyłam do księgarni. Wchodząc, od razu poczułam zapach książek. Nie przepadałam za tymi nowymi książkami, raczej za starymi, choć uważałam, że każde mają swój specyficzny zapach.
   Szybko znalazłam dział z historią i przewodnikami. Moje oczy prawie od razu znalazły to czego szukałam. Opisywała okoliczne baśnie i legendy, ale miałam nadzieje coś w niej znaleźć. Postanowiłam zapłacić i pójść do dziewczyn, które zapewne już na mnie czekały. Odwróciłam się na pięcie i napotkałam przeszkodę. Zderzyłam się z prawie dwumetrowym obiektem, który był mężczyzną.  W chwili gdy go dotknęłam, na całym ciele poczułam iskry. Syknęłam i cofnęłam rękę. Była prawie pewna, że teraz moje włosy stały dęba. Spojrzałam się na chłopaka z niemałym przerażeniem, ale ten wyglądał normalnie. Normalnie jak na chłopaka w wieku dwudziestu lat.
   Ubzdurałaś coś sobie, przygłupie, pomyślałam i uważniej przyjrzałam się poprzedniej przeszkodzie.
   - Coś się stało? – spytał.
   No świetnie! Już drugi raz w ciągu dwóch dni zapatrzyłam się na płeć przeciwną.
   - Nie, przepraszam. Idę do kasy… kupić książkę.
   No co ty?! Kupić książkę, dziesięć punktów dla Corinne, przeszło mi przez myśl.
   - Jasne – stwierdził, nie przejmując się moją głupotą. – Nie przeszkadzam.
   Kiwnęłam głową i przeszłam obok niego, niechcący ocierając o niego ręką. Znowu poczułam iskry i automatycznie złapałam się za rękę. Delikatnie pulsowała, choć z początku miałam wrażenie, że jestem poparzona. Spojrzałam się na chłopaka z przerażeniem w oczach. Cofnęłam się o krok i jak najszybciej wycofałam. Patrzył za mną z nieodgadnionym wyrazem twarzy, dopóki nie opuściłam księgarni.



   - Chyba sobie żartujesz! – wrzasnęłam na Toe, choć ze względu na okoliczność był to ciągle szept.
   Stałam przed ścianą budynku biblioteki szkolnej. Było po północy, więc musiałyśmy się włamać. Wiedziałam, że jest to niezgodne z prawem, ale moja ciekawość zwyciężyła.
   A teraz miałam wdrapać się po żywopłocie na dach. Samobójstwo. Co prawda Toe już stała na dachu i czegoś szukała, ale moja kondycja i siła nie była w szczytowej formie.
   - Nie możemy wejść głównym wejściem? – spytałam.
   - I włączyć wszystkie alarmy?
   - To ta szkoła ma alarmy!? – tym razem naprawdę wrzasnęłam. – Wow… - dodałam ciszej.
   - Cicho bądź – syknęła Toe.
   Dziewczyna była mocno zniecierpliwiona. Od kilku minut czekała, aż wdrapię się do niej. W końcu to tylko dwa metry. Całe dwa metry! Zaklęłam po nosem, ale złapałam się drabinki. Pociągnęłam ją w dół, ale wyglądała na wytrzymałą. Złapałam ją rękoma i podciągnęłam nogi, potem powtórzyłam ten ruch kilka razy, aż wyczułam grunt. Na trzęsących się nogach, spojrzałam na Toe dumna ze swojego wyczynu.
   Na szczęście dla mnie dziewczyna znalazła już wejście i otworzyła w czasie mojego dziesięciominutowego zastanawiania nad wdrapaniem się na dach. Ręką przywołała mnie do siebie i wyszeptała.
   - Będę stała na czatach – spojrzałam na nią przerażona. – Teraz słuchaj uważnie. Na dole w szufladzie pod biurkiem pani Sufeen są klucze. Weźmiesz je i otworzysz tylne przejście.
   - Co proszę? Mam się włamać?
   - A niby co teraz robisz?
   - Racja…
   - W każdym razie następnie wejdziesz do pokoju, a tam już będziesz wiedziała co dalej. Tylko pospiesz się, proszę.
   Wsunęłam nogi w otwór i zeskoczyłam. Oczywiście nie wylądowałam z gracją jak kot tylko wywaliłam się na brzuch. Cicho stęknęłam i wstałam.
   - Wiesz, że tu jest drabina? – usłyszałam z góry.
   - Do prawdy? Nie mogłaś wcześniej? – uniosłam brwi i podeszłam do biurka bibliotekarki.
   Sprawdziłam starannie szuflady, ale nie mogłam znaleźć kluczy. W końcu natrafiłam na małą szparę i wsunęłam do niej rękę. Poczułam pod dłonią metal. Znalazłam – wielką obręcz z ponad trzydziestoma kluczami.
   W kliku krokach ominęłam bibliotekę i skierowałam się do jej tylnej drzwi. Dopadłam do ledwo widocznych drzwi. Wsunęłam pierwszy klucz z brzegu. Nie pasował. Takie już moje szczęście.
   Gdy wkładałam ósmy z kolei klucz, ręce okropnie mi się trzęsły. Czy te małe cholerstwa nie mogły być opisane? Miałam wrażenie, że stałam tu już pół godziny, próbując otworzyć te przeklęte drzwi. Co chwilę nerwowo rozglądałam się na bok i nasłuchiwałam. Wreszcie trzynasty klucz wsunął się do otworu i przekręcił. Popchnęłam drzwi i aż wstrzymałam oddech, gdy zaskrzypiały.
   To było archiwum. Archiwum! Jak w filmach kryminalnych. Brakowało tylko tajnego przejścia przez półki z książkami, gdzie pociągałoby się jakąś dźwignię. Albo wyciągało z półki starą, zakurzoną książkę.
   Weszłam do niewielkiego pomieszczenia, zostawiając otwarte drzwi. Pod tylną ścianą stało biurko, a naprzeciwko dwa krzesła. Poza tym wszędzie widziałam gabloty z szufladami, a na których naklejono litery od A do Z. W rogu zauważyłam jeszcze małą półkę z książkami. Ta część najbardziej mnie zaciekawiła. Podeszłam do niej i przyjrzałam się tytułom. Większość z nich dotyczyła historii miasteczka, ale niektóre miały inną tematykę. Szczególnie dwa tytuły przykuły moja uwagę: Elektryczność ciała i dalsze skutki oraz Kontrolowanie. Sięgnęłam po pierwszą z nich. Była ciężka i zniszczona używaniem. Usiadłam po turecku i otworzyłam na przypadkowej stronie. Szybko przekartkowałam ją do końca, ale nic nie znalazłam, a w każdym razie nie rozumiałam. Odłożyłam ją na miejsce i sięgnęłam po drugą, gdy zauważyłam kilkanaście książek w tej samej oprawie. Na pierwszej widniało: Rada XVI, Pahrump, a na ostatniej: Rada XXI, Pahrump. Po chwili zrozumiałam, że cyfry rzymskie to wieki. Sięgnęłam po ostatnią i otworzyłam na pierwszej stronie. Od razu zorientowałam się, że prawie nic nie mogę rozczytać. Przerzuciłam trochę stron, aż znalazłam tekst, który jako tako mogłam przeczytać.



   Status Przemienionych
   Niniejszym ustanawia się:
   Za obowiązek każdej osoby Auxilium wydanie osoby przemienionej do Rady. Następnie Rada ma prawo ustanowić związek z tą osobą i zadecydować o dalszym losie. W przypadku poruszenia prawa Rada wymierza kary wszystkim osobom powiązanym.
   Zatwierdzone przez Radę XX, Pahrump



   Tekst poniżej był już niezrozumiały. Przez moją głowę przeleciał tysiąc pytań.
   O co tu chodzi? Jaka Rada? Status Przemienionych? I jeszcze to Auxilium?
   Zanotowałam na kartce papieru dziwną nazwę. Przełożyłam stronę z nadzieją na znalezienie większej ilości informacji. Znalazłam jedynie bardzo krótki wpis.



   Sprawa Josenirena Ree
   Niniejszym Rada ustanowiła, iż:
   W związku z Amanthą Fresley Rada wydała konsensus.
   Odmowa przez Radę XXI, Pahrump



   Poczułam ukłucie, gdy zorientowałam się, że Traven również ma na nazwisko Ree. Zanotowałam nazwisko dziewczyny. Przerzuciłam kartkę, ale dalej strony były czyste. Zamknęłam księgę i wzięłam kolejną.
   To wszystko jest totalnie powalone, pomyślałam.
   Nagle usłyszałam huk. Brzmiał jak wystrzał armaty. Momentalnie podskoczyłam i od razu pomyślałam o jednym. Klapa na dachu. Błyskawicznie odłożyłam księgę na miejsce i doskoczyłam do drzwi.
   Dobrze, że zostawiłam klucz w zamku, tylko to zdołało przejść mi przez myśl.
   Sprintem doskoczyłam do biurka pani Sufeen i wcisnęłam w szparę klucz. Chyba zrobiłam to w ostatnią sekundę. Dotykając rękoma blatu ,poczułam na szyi ciepły oddech. Z przerażeniem w oczach odwróciłam się i zaklęłam.
   - Cholera jasna.

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Omg świetne! *-* Dlaczemu w takim momencie musialas zakonczyc rozdzial? Grrr >.< Czyj oddech poczuła? :D I jak ona nie może lubić robić zakupów? ... Coś mi się wydaje, ze jezcze spotka tego goscia z ksiagarni.. I po co ona w nocy wlamywala sie do szkoly? Mam nadzieje ze wyjasni sie co to ta Rada. Status przenienionych... I dziekuje za poinfornowanie mnie ze rozdzial sie pojawil *--* Oczywiscie czekam z nieciepliwoscią na nastepny haha :3
      Pozdrowienia
      Życze weny
      Xoxo

      Usuń
    2. Dochodzę do wniosku, że uwielbiam przerywać w takich momentach ^.^
      Wszystko wyjaśni się w swoim czasie... :P

      Usuń
  2. Ten chłopak z księgarni jest, moim zdaniem, beeeeeeeeeeeeeeeee.
    Nie rozumiem sensu włamywania się w nocy do szkoły i coś czuję, że Toe ją wkopała.
    Końcówka, jest straszna. I to pod każdym względem. Strasznie intrygująca, przerażająca i wszystkoooo po kolei.
    Naprawdę, chcę wiedzieć, kto tam jest razem z nią.
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Beeeeeeeeeeeeeeee" - naprawdę za każdym razem mnie rozwalasz ;)
      Mam coś złe przeczucie, że w takim razie załamana będziesz kto to będzie skoro miało być strasznie... Postaram się jeszcze coś wymyślić...
      Co do Toe - hmmm, ciekawe :)

      Usuń
  3. Ojeja cudowny *.* Świetnie piszesz i miło się czyta. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału Oo Coś mi się wydaje, że właścicielem owego tajemniczego oddechu jest Traven, ale to tylko takie moje przypuszczenia :) Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo :) Coś mi się wydaje, że być może masz dużo racji ^.^, ale jeszcze nie ustaliłam do końca, więc zobaczymy. Mam kilka pomysłów, a wybiorę ten, który (mam nadzieję) będzie najlepszy.

      Usuń
  4. Bogowie, czemu wszyscy przerywają w takich momentach? ;-; To jest niegrzeczne :c XD
    Jedyne do czego chcę się przyczepić to zdanie "Sam budynek nie był wielki, choć wyglądał na ciasny." Być może wynika to z opóźnionego działania mojego mózgu, ale nie ogarniam sensu.
    Poza tym wszystko pięknie :)) Weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie... Też nie ogarniam :3 Potem przemienię tę głupotę :)

      Usuń
  5. Otrzymujesz ode mnie nominację do Liebster Awards. Szczegóły na moim blogu.
    http://nowa-w-hogwarcie.blogspot.com/
    :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam całego bloga przed chwileczką i mnie zachęciło do dalszego czytania.
    Piszesz niesamowicie. Pozazdrościć talentu. ^^
    Ładnie opisujesz zdarzenia. :))
    Co do rozdziału...
    Jak mogłaś zakończyć w takim momencie? No jak? ;-;
    Pozdrawiam i weny. xx
    PS Dzięki za nominację! <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jednak bez przesady z tym talentem, co :P Ukłony należą się zdecydowanie innym. Ja póki co zaczynam drogę po schodach :)
      Coraz bardziej lubię kończyć w takich momentach :D

      Usuń
  7. Jeny ,ale zakończenie *O* ,nawet nie będę komentować pędzę do następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  8. KTO TO JEST?!
    Status przemienionych? Elektryczność? Tajemnice miasta!
    Biegnę dalej!

    www.bezcenna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

CZYTAM = KOMENTUJĘ :)